Kto jest królem wszystkich powojennych harfistów bluesowych, chicagowskiego odłamu czy innych? Dlaczego, wirtuoz Little Walter, bez dwóch zdań. Ognisty czarodziej harmonijki ustnej poprowadził skromne organy ustne w olśniewającym, amplifikowanym kierunku, który był niewyobrażalny przed jego ascendencją. Jego śmiałe innowacje instrumentalne były tak świeże, zaskakujące i wyprzedzające swój czas, że czasem nabierały jazzowej wrażliwości, wznosząc się i łopocząc przed chrapliwymi gitarami i swingującymi rytmami, idealnie dopasowanymi do pionierskich lotów fantazji Waltera.

Marion Walter Jacobs był w większości przypadków niepokornym, ale ogromnie utalentowanym młodzieńcem, który w wieku 12 lat porzucił swój wiejski dom w Luizjanie dla jasnych świateł Nowego Orleanu. Stamtąd Walter stopniowo podróżował na północ, zatrzymując się w Helenie (gdzie spędził czas z czarodziejskim Sonny Boy Williamsonem), Memphis i St. Louis, zanim przybył do Chicago w 1946 roku.

Do 1950 roku Walter był mocno zakorzeniony jako harfista Watersa w studiu Chess (długo po tym, jak Walter rozdzielił zespół Muddy’ego Watersa, Leonard Chess nalegał na jego udział w nagraniach – po co rozdzielać niepokonaną kombinację?). W ten sposób Walter nagrał swój przełomowy utwór „Juke” z 1952 roku, który stał się hitem list przebojów R&B – ten porywający instrument został nagrany w końcówce sesji Watersa. Nagle Walter stał się gwiazdą sam w sobie, łącząc swój oszałamiający talent z talentami Asów (gitarzystów Louisa i Davida Myersa oraz perkusisty Freda Below) i posuwając koncepcję bluesowej harmonijki o kilka lat świetlnych do przodu z każdą sesją dla Checker Records.

Od 1952 do 1958 roku, Walter zanotował 14 hitów Top Ten R&B, w tym „Sad Hours,” „Mean Old World,” „Tell Me Mama,” „Off the Wall,” „Blues with a Feeling,” „You’re So Fine,” groźny „You Better Watch Yourself,” żałobny „Last Night,” i kołyszący „My Babe”, który był zsekularyzowaną przeróbką tradycyjnego lamentu gospel „This Train” Williego Dixona. Przez cały okres pracy w Checker, Walter przeplatał mrożące krew w żyłach instrumentale z ostrymi wokalami (zawsze był niedoceniany w tej dziedzinie; nie był Muddy Watersem czy Wilkiem, ale kto był?).

Walter wykorzystał harfę chromatyczną w sposób, jakiego nigdy wcześniej nie przewidywano (sprawdź jego wolny instrumentalny „Teenage Beat” z 1956 roku, z Robertem Jr. Lockwoodem i Lutherem Tuckerem obsługującymi gitary, dla potwierdzenia). Zdeterminowany „Everything Gonna Be Alright” z 1959 roku był ostatnią podróżą Waltera na listy przebojów; chicagowski blues stał się już wtedy komercyjnym niebytem, chyba że nazywało się go Jimmy Reed.

Wiecznie zaciekły temperament Waltera doprowadził do jego gwałtownej zguby w 1968 roku. Brał udział w ulicznej bójce (najwyraźniej po przegranej stronie, sądząc po wyniku) i zmarł z powodu następstw tego incydentu w wieku 37 lat. Jego wpływ pozostaje nieuchronny po dziś dzień – jest mało prawdopodobne, by istniał na ziemi bluesowy harfista, który nie czci Little Waltera.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.