On November 7, several hours after the main broadcast networks, Fox and CNN on cable, and the Associated Press had all called the 2020 US Presidential Elections for Joe Biden and Kamala Harris, and huge crowds of happy Americans were still celebrating in the streets, Donald Trump tweeted, „I WON THIS ELECTION, BY A LOT.”

Trzy dni później, mimo że szereg światowych przywódców pogratulował jego zastępcom, wśród starszych głosów z jego własnej partii uznających ich zwycięstwo, Trump zatweetował, „WE ARE MAKING BIG PROGRESS. WYNIKI ZACZNĄ NAPŁYWAĆ W PRZYSZŁYM TYGODNIU. MAKE AMERICA GREAT AGAIN.” Potem znowu „WE WILL WIN.”

Reklama

Do tego momentu, podobnie jak wszyscy inni, byłem znudzony irracjonalnymi wybrykami Trumpa, ale jego zapora w mediach społecznościowych wciąż dawała mi ostre déjà vu. Monumentalna obstrukcja lamusa – ten nadzwyczajny stopień odmowy przyjęcia do wiadomości faktów – w niezwykły sposób współbrzmiała z tym, co czytałem: Tom Gallagher w swojej nowej, niezwykle wnikliwej książce Salazar: The Dictator Who Refused to Die (Hurst Publishers). Jest to opowieść o innej, większej niż kiedykolwiek postaci politycznej, która wyróżnia się w historii świata swoim epickim zaprzeczaniem oczywistym faktom.

Na pewno istnieją między nimi znaczące różnice. António de Oliveira Salazar był ostrożny i konserwatywny z prawdziwie historycznymi osiągnięciami na swoim koncie. Czysta kompetencja wyniosła go z prowincjonalnej nieświadomości do niezrównanej władzy. Przez znaczną część jego 36-letniego panowania Portugalia odgrywała ogromną rolę na arenie międzynarodowej, jakiej nie udało jej się osiągnąć od czasów Wieku Eksploracji w XV i XVI wieku – i nigdy już się nią nie cieszyła po tym, jak jego pośmiertny reżim upadł w wyniku rewolucji goździków w 1974 roku.

Osiągnięcie celu

A jednak nie można zaprzeczyć podobieństwom. Tak jak Amerykanin trąbił: „Tylko ja mogę to naprawić”, tak jego portugalski poprzednik czuł to samo. 28 kwietnia 1928 roku, w dniu, w którym po raz pierwszy objął wysoki urząd jako minister finansów, Salazar powiedział: „Wiem dość dobrze, czego chcę i dokąd zmierzam, ale niech nikt nie upiera się, że osiągnę cel w ciągu kilku miesięcy. Co do reszty, niech kraj się uczy, niech sugeruje, niech się sprzeciwia i niech dyskutuje, ale kiedy przyjdzie czas, że będę wydawał rozkazy, będę oczekiwał, że będzie posłuszny.” Nawet ze swojego wózka inwalidzkiego w ostatnich miesiącach życia – gdy fakt, że nie jest już odpowiedzialny, był ukrywany przed nim przez bojaźliwych pomocników – powtarzał: „Nie mogę odejść. Nie ma nikogo innego.”

Reklama

Te porównania musiały być wszechobecne dla Gallaghera, jak badał i napisał tę książkę. Wcześniej w tym roku, on zmierzył się z nimi na czele w The Critic. Napisał:

„Pomimo oczywistych różnic w bogactwie i skali, można postrzegać Portugalię sto lat temu jako porównywalną pod pewnymi względami z dzisiejszymi Stanami Zjednoczonymi… rozbitą, chaotyczną, źle rządzoną i duchowo konającą. There was an aching desire among many in the nation to put aside the partisan squabbles a readiness existed to look beyond the lawyers, soldiers and full-time politicians to see if an outsider could pacify the nation, cure its financial ills, and embark on reconstruction.”

To his supporters, Gallagher writes, „Salazar succeeded in making Portugal great again”.

Gallagher jest godnym podziwu skrupulatnym biografem, ale również dość interesująco sceptycznym wobec liberalizmu. W tym samym eseju dla The Critic, pisze z wyraźną aprobatą o „tradycyjnym światopoglądzie Salazara”.

Pisze: „Dziś, w czasach, gdy radykalna młodzież z klasy średniej protestuje przeciwko białemu przywilejowi i patriarchatowi, Salazar wydaje się ucieleśniać wiele z tego, przeciwko czemu występują. Dla wielu z nich kolonializm jest być może najgorszym grzechem białego patriarchatu, a Salazar był najbardziej upartym i nieprzejednanym europejskim przywódcą kolonialnym XX wieku.”

Reklama

Zachowanie tożsamości narodowej, twierdzi Gallagher, było „pierwotną potrzebą” dla portugalskiego przywódcy.

„Jego konstytucja podtrzymywała rodzinę, którą współcześni radykałowie postrzegają jako ograniczenie wymogu bycia eksperymentalnym i nonkonformistycznym. Wierzył we wspieranie elit w celu kierowania społeczeństwem i z pewnością byłby przerażony ich szkalowaniem jednostek odnoszących sukcesy. Nie miał czasu na gwarancje dochodów, wierząc w konieczność pracy na życie dla ludzi zdolnych do pracy. Uważał również, że ekonomiczna wiktymizacja, która była cechą doktryny komunistycznej, opierała się na fałszywej koncepcji człowieczeństwa. I jest mało prawdopodobne, by zaimponowała mu jeszcze śmielsza definicja wiktymizacji obejmująca nie tylko klasy, ale szereg mniejszości definiowanych przez płeć, pochodzenie etniczne i seksualność.”

Salazar: The Dictator Who Refused to Die jest w swoim najlepszym wydaniu, gdy śledzi intelektualne i filozoficzne podwaliny utalentowanego chłopca z Santa Comba Dão w północnej Portugalii. „Wykorzystałby niezłomność, która naznaczyła historię jego rodziny, do zdefiniowania relacji Portugalii z resztą świata, a zwłaszcza z wielkimi mocarstwami” – pisze Gallagher. „Pokazałby ducha wiary w siebie i świadomości krytycznej, który był obecny w parze, która go wychowała i przygotowała do dorosłości…Daleko jest od fantazji, aby twierdzić, że ta wytrwałość, siła przetrwania i poczucie wiary w siebie były produktami doświadczeń, które wchłonął podczas swoich lat formacyjnych.”

Reklama

Prawdą jest, że szczegóły tego życia osobistego nie mogłyby być bardziej różne od Trumpa. Salazar był oszczędny i punktualny, a zapis pokazuje, że opuścił Iberię dokładnie raz w swoim życiu, aby gwizdnąć przez Francję do Belgii i prosto z powrotem. Najszczęśliwszy był w Santa Comba Dão. Gallagher mówi, że „tylko poważne kryzysy uniemożliwiły mu powrót jesienią do zbierania winogron lub butelkowania wina w jego małej posiadłości”.

Ale za tą ostentacyjną surowością kryło się szalejące kumoterstwo. Jego następca Mario Soares podkreślił, że „pozostawił tę klikę sępów niekontrolowanych, aby przejść do tworzenia i nierozerwalną sieć połączeń politycznych i gospodarczych”.

Timing jest wszystko w życiu, i to jest również sedno dziedzictwa. António de Oliveira Salazar pojawił się w historii w kluczowym momencie, kiedy jego kraj potrzebował właśnie jego skłonności, przekonań i umiejętności. W ciągu zaledwie jednego roku zbilansował budżet i ustabilizował kurs escudo. Następnie – co było bezsprzecznie wielkim wyczynem siły, sprytu i manipulacji państwowej – przeprowadził neutralność Portugalii przez pożogę II wojny światowej.

Reklama

Ale potem nadeszły nieodparte wiatry zmian, których nie dostrzegł i w które nie chciał uwierzyć. Te same cechy, które kiedyś były jego mocną stroną, okazały się zgubą jego kraju.

Gallagher przypuszcza, że Salazar był prawdopodobnie „po prostu zbyt stary, aby zrzucić swoje paternalistyczne i czasami rasistowskie podejście do imperium”. Z pewnością, nawet jak na ówczesne standardy, dyktator był szokującym ignorantem w kwestii świata poza jego iberocentrycznym zasięgiem, włączając w to obywateli portugalskich terytoriów afrykańskich i azjatyckich.

Na jednym ze spotkań z Jorge Jardim, jego byłym sekretarzem stanu, który został przedsiębiorcą w Mozambiku, zakłócił obrady ciągle odnosząc się do „małych czarnych ludów”, W jego pierwszym spotkaniu z elegancką Marią de Lourdes Figueiredo de Albuqerque w 1965 roku, Goan – który później zasiadł w portugalskim parlamencie – był zaskoczony odkryciem, że wierzył, że większość jej rodaków ma europejską krew.

Byłem rozczarowany, aby znaleźć bardzo mało o Salazara back-and-forth z Nehru w książce Gallaghera – i w jednym z garstki wzmianek udaje mu się błędnie pisowni nazw zarówno Dadra i Nagar Haveli, dwa maleńkie kawałki starożytnego Estado da India centrowane w Goa do 1961 roku.

Reklama

Kiedy napisałem do Gallagher zapytać dlaczego, odpowiedział, że nasza część świata nie wydaje się ważne w jego badaniu, ale „po zakończeniu książki, zastanawiałem się, dlaczego Salazar nie był bardziej czujny o Goa jak Brytyjczycy wycofywali się z Indii w 1947 roku. Nie wydaje się, by poruszył tę kwestię z Londynem, kiedy mógł wykorzystać sojusz, by nakłonić Wielką Brytanię do zażądania od Nehru respektowania portugalskich roszczeń. Ogólnie rzecz biorąc, nie sądzę, aby Goa figurowało bardzo dużo w portugalskiej świadomości.”

Jest to wybitnie uczciwy punkt, jednak prawdą jest również, że – w ciągu dwóch dekad back-to-back-to-back lowlights – to właśnie fatalne błędne kalkulacje Salazara w Goa najlepiej ujawniają jego urojoną megalomanię Trumpa. Choć zawsze przegrywał, absurdalnie twierdził, że wygrał. Zamiast negocjować z godnością, wolał spalić dom.

W tym momencie cyklu wyborów w USA w 2020 roku nie wiemy jeszcze, jaki koszt zapłaci system polityczny tego kraju za nieprzejednaną postawę urzędującego prezydenta. Ale historia już mówiła o niezdolności portugalskiego dyktatora do radzenia sobie z nieuniknionym: było to pierwsze domino, które upadło w falach prowadzących prosto do Lizbony, a zdecydowanie największym przegranym byli Goańczycy.

Reklama

Misreading the signals

Nie jest tak, że nie było wystarczającego ostrzeżenia. Do 1950 r. w niepodległych Indiach przebywało aż 200 tys. Goanów (tych, którzy zostali, było raptem dwa razy tyle), a poparcie dla budowania dekolonizacji było ogromne zarówno na terytorium, jak i poza nim. Mogło to być łatwo rozwiązane na sposób Pondicherry, gdzie gminy głosowały za połączeniem (w Indiach Salazara nie było takich praw), a wybory powszechne doprowadziły do pokojowego przekazania terytoriów.

Ale to była anatema dla portugalskiego dyktatora, który zamiast tego argumentował w czasopiśmie Foreign Affairs w 1956 roku, że „Goa jest przeszczepem Zachodu na ziemie wschodnie, wyrazem Portugalii w Indiach…i Goans nie chcą być uwolnieni od portugalskiej suwerenności.”

Ale do tego momentu Salazar otrzymał już tajny raport akademika Orlando Ribeiro, który zeznał: „Odwiedziłem wszystkie portugalskie terytoria w Afryce, poczynając od Mozambiku, studiowałem Gwineę i wyspy Zielonego Przylądka; spędziłem cztery miesiące w Brazylii i obserwowałem jej głębokie zakamarki. W ten sposób zdobyłem dobre przygotowanie do rozpoczęcia moich badań Goa pojawił się dla mnie jako najmniej portugalski wszystkich portugalskich terytoriów widziałem do tej pory, nawet mniej niż Gwinea, która została spacyfikowana w 1912 roku!”

Reklama

Ribeiro stwierdził: „Dominujący związek jest z dystansu i podejrzeń, gdy nie jest to jawne lub zakamuflowane antypatii. Byłem świadkiem prawie całkowitej ignorancji naszego języka, trwałość społeczeństwa, nie tylko dziwne i obojętne, ale nawet wrogie do naszej obecności, nasz ograniczony wpływ, inkrustowane jak schist w ciele odradzającego się hinduizmu, wszystko to pozostawiło mnie bardzo rozczarowany o Goa.”

Do tego czasu, prawie dekadę po „wolności o północy”, początkowa postawa pobłażliwości New Delhi stale twardniała. Indyjski narodowy establishment obronny – który miał wielu oficerów Goan – był chętny do działania. Nehru, który odnosił się do Goa jako „pryszcza na twarzy Matki Indii”, stawał się coraz bardziej niecierpliwy. Non-violent protesty spotykać z brutalny siła, che obracać the lokalny populacja stanowczo przeciw the kolonialny reżim. Salazar stał się pośmiewiskiem. Ale nadal uparty stary człowiek odmówił zobaczyć to, co wszyscy inni zdali sobie sprawę dawno temu

Gdy wojska indyjskie zaczęły masowo przygotowywać się do działań wojennych, Salazar został poinformowany przez swoich ministrów, że opór będzie „misja samobójcza, w którym nie może się powieść”. Ale zignorował ich i poinstruował gubernatora Vassalo e Silva, aby zniszczyć lotnisko i mosty, całkowicie zrównać z ziemią wspaniały 500-letni Palacio Idalcao w Panjim, i wysłać szczątki św Franciszka Ksawerego do Lizbony (na szczęście Silva nie zrobił żadnej z tych rzeczy, w niezwykłym akcie sumienia, który zarobił mu lata hańby po powrocie).

Reklama

I wtedy Salazar wydał kolejne oświadczenie, które jest pełne pustego blustra i zbankrutowanej, pozbawionej faktów wielkoduszności, i naprawdę przypomina mi Twittera Donalda Trumpa.

„Rozumiecie gorycz, z jaką wysyłam wam tę wiadomość. To straszne myśleć, że może to oznaczać całkowite poświęcenie, ale wierzę, że poświęcenie jest jedynym sposobem, abyśmy zachowali najwyższe tradycje i zapewnili służbę dla przyszłości Narodu. Nie oczekujcie możliwości rozejmu lub portugalskich jeńców, ponieważ nie będzie mowy o poddaniu się, gdyż uważam, że nasi żołnierze i marynarze mogą być albo zwycięzcami, albo martwymi. Bóg nie pozwoli ci być ostatnim gubernatorem państwa Indii.”

Salazar: The Dictator Who Refused to Die (Hurst Publishers).

Vivek Menezes jest fotografem, pisarzem oraz współzałożycielem i współkuratorem Goa Arts + Literature Festival.

.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.